Od początku tej sprawy opinia publiczna przygląda się jej z wielką uwagą. Dotyczy bowiem jednego z samorządowców, który cieszy się ogromnym poparciem nie tylko w swojej społeczności, ale i w regionie. To jego nazwisko jeszcze niedawno typowane było przez regionalne media do startu w wyborach do Sejmu RP. Teraz mierzy się z aktem oskarżenia przygotowanym przez lubińską prokuraturę. Dotarliśmy do informacji rzucających nowe światło na twierdzenia prokuratury, a nawet mogących świadczyć o niewinność burmistrza Chocianowa! Czy sprawa ma wymiar polityczny? Komu zależy na zniszczeniu jego dobrego imienia?

Po pierwszej rozprawie sądowej, można pokusić się o odtworzenie tego co się wydarzyło w feralny poniedziałek, 10 czerwca 2024 roku. Na policję około godziny 17:00 dzwoni kierowca, który zgłasza zdarzenie drogowe. Co faktycznie wydarzyło się na skrzyżowaniu ulic Jana Pawła II z Krupińskiego w Lubinie? Jak się okazuje, kierujący pojazdami mężczyźni na skrzyżowaniu normalnie ze sobą rozmawiają – obaj wychodzą z samochodów, wykonane zostają fotografie obu pojazdów, na których wizualnie nie widać żadnych uszkodzeń. Następnie obaj wsiadają do swoich samochodów i rozjeżdżają się w swoje strony.

Czy doszło do wypadku, kolizji, jakiegokolwiek zdarzenia? Z domu na pętlę, z pętli na komendę, z komendy na SOR

Drugi z kierowców odjechał na parking przy sklepie "MAXIM", a burmistrz do swojego domu. Czy po rozeznaniu, skoro nie doszło do wypadku i nie widać szkód (co widać na zdjęciu wykonanym tego samego dnia), to policja powinna interweniować? To budzi wątpliwości, ale pomimo wszystko policja podejmuje działania i jedzie prosto do domu burmistrza Chocianowa.

Po przybyciu do domu burmistrza policjanci ustalają, że ten spożywał alkohol. Zapraszają go, aby pojechał z nimi. Burmistrz waha się, ale nie mając sobie nic do zarzucenia ostatecznie wykonuje ich polecenia. Policjanci zawieźli go na autobusową pętlę. Tam zostaje okazany mężczyźnie, który zgłosił na policję zdarzenie drogowe. Ten twierdzi, że w wyniku zdarzenia uszkodzony został jego samochód. Burmistrz nie zgadza się z taka wersją wydarzeń i domaga się, aby odwieziono go do domu, bo skoro nie ma uszkodzeń, to nie było żadnej kolizji. Pomimo tego funkcjonariusze nie bacząc na tłumaczenia zabierają burmistrza na komendę. Tam zatrzymany miał usłyszeć, żeby "nie pajacował, bo byli już tacy, którzy o własnych siłach nie wyszli" z komendy. To wszystko słusznie może wydać się naszym czytelnikom wyjęte prosto z kafkowskiego procesu, który odbywa się ponad głowami jego uczestników. Można sobie jedynie wyobrazić, jakie wzburzenie spowodowało to u zatrzymanego... kto z nas by się nie zdenerwował, gdyby został w swoim mniemaniu bezpodstawnie zabrany z domu?

Wówczas zaczyna również działać wypity po powrocie do domu alkohol. Funkcjonariusze decydują się wtedy zabrać burmistrza na lubiński SOR, gdzie wchodzą, wbrew przyjętym standardom głównym wejściem. Tam już czekają ludzie, którzy nagrywają moment wprowadzenia burmistrza Chocianowa na badanie krwi. To wystarczy, aby zniszczyć dobre imię samorządowca w ogólnopolskich mediach. Burmistrz, od pewnego czasu nie przebierając w słowach, daje do zrozumienia interweniującym policjantom, co myśli o takim traktowaniu jego osoby. Nie chce zgodzić się na procedurę przymusowego pobrania krwi. Ostateczne jednak jego opór przełamuje brutalna siła.

Pobrana od burmistrza krew trafia na badania pod katem zawartości alkoholu i narkotyków. Kiedy przychodzą wyniki, okazuje się, że Burmistrz nie zażywał żadnych narkotyków. W jego krwi wykryto natomiast alkohol. Organy ścigania same jednak przyznają, że "biegły nie był w stanie ocenić ile alkoholu spożył podejrzany, ani czy spożył go przed czy po zdarzeniu". Pomimo to sformułowane zostają zarzuty prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu, którego stężenie we krwi w momencie jej pobrania wynosiło 2,6 promila (co uwzględniając wynik tzw. rachunku retrospektywnego może wskazywać na poziom alkoholu w krwi ok. godziny 17:00 wynoszący ok. 3 promili). Zgodnie ze stanem aktualnej wiedzy sprawność motoryczna człowieka przy stężeniu 3 promili jest znacząco ograniczona. Występują zaburzenia mowy (mowa bełkotliwa), wyraźne spowolnienie i zaburzenia równowagi, wzmożona senność, znacznie obniżona zdolność do kontroli własnego zachowania a nawet zaburzenia świadomości. Czy ktokolwiek z nas widząc tak zachowującego się kierowcę pozwoliłby mu wsiąść z powrotem do auta i oddalić się z miejsca? Kierowca zgłaszający zdarzenie nie podjął żadnych czynności uniemożliwiających burmistrzowi Chocianowa powrót do domu, co każe zadać pytanie czy burmistrz mógł wtedy sprawiać wrażenie osoby, której stan upojenia odpowiadałby wynikowi blisko trzech promili?

Świadek zmienia zeznania

Kierowca zgłaszający zdarzenie zeznawał w sprawie jako świadek. Jak okazało się na rozprawie, zmieniał swoje zeznania. Raz czuł a raz nie czuł od burmistrza alkoholu, raz panowie rozstali się w porozumieniu, a raz burmistrz uciekł. Pewnym jest natomiast, ze burmistrz w stosunku do kierowcy zgłaszającego zdarzenie nie był agresywny, a rozmowa była jak na takie okoliczności normalna. Nikt nie bełkotał i się nie przewracał. Ostatecznie świadek-kierowca podtrzymał swoje pierwotne zeznania. Wiarygodność takiego świadka każdy może ocenić sam.

Wiele wątków tej sprawy nadal pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi. Niemniej oprócz świadków oskarżenia, na rozprawie zeznawali również pierwsi świadkowie obrony. Potwierdzili oni, m.in. że Burmistrz przed godziną 17:00 był widziany przez kilka osób i nie znajdował się pod wpływem alkoholu.

Czy komuś zależy na tym, aby zaszkodzić burmistrzowi Chocianowa? Czy każdy samorządowiec z większą rozpoznawalnością i ogromnymi sukcesami na koncie, który przez lokalne media będzie typowany np. na Posła RP powinien obawiać się prób medialnego zniszczenia? Nie trzeba daleko szukać, aby przypomnieć sobie wybory samorządowe w Lubinie, gdy ogólnopolskie media sprzyjające demokratom wykreowały atak na bezpartyjnych kandydatów. Czy prokuratura zachowa obiektywność działając w sprawie? O tym, czy można skazać człowieka bez jednoznacznych dowodów ostatecznie zdecyduje lubiński sąd.